Mt 28, 8-15
Drodzy bracia i siostry,
nastąpiło wielkie trzęsienie ziemi, a kobiety, zasmucone, oszołomione, które poszły odwiedzić grób ukrzyżowanego, ujrzały anioła siedzącego na kamieniu, jakby rażonego piorunem i ubranego w suknię białą jak śnieg. Dzisiaj, wczesnym rankiem w Poniedziałek Anielski, w pełnym świetle Wielkanocy, po długiej chorobie odszedł nasz papież Franciszek. Wczoraj, z ogromnym wysiłkiem, pragnał pozdrowić wiernych zgromadzonych na Placu Świętego Piotra, przechodząc pośród nich, a następnie udał się na loggię bazyliki, aby szeptem pobłogosławić Urbi et Orbi (po łacinie - Miastu, czyli Rzymowi, i Światu).
Jego ostatnie błogosławieństwo miało miejsce w Paschę. Zebrał ostatnie siły, aby umrzeć pośród ludu, tak jak zawsze żył. Gest wierności do końca.
Jego ostatnie błogosławieństwo miało miejsce w Paschę. Zebrał ostatnie siły, aby umrzeć pośród ludu, tak jak zawsze żył. Gest wierności do końca.
Każdy Kościół Apokalipsy ma swojego anioła. Dziś anioł Kościoła rzymskiego, papież Franciszek, mówi do nas, ludzi przestraszonych, jak tamte kobiety, niepewnych o przyszłość Kościoła i świata: "Nie lękajcie się, wiem, że szukacie Jezusa ukrzyżowanego". Śmierć papieża, który towarzyszył nam i prowadził nas od 2013 roku, sprawia, że się boimy, a świat nie jest w łatwej sytuacji. Przyszłość nie wydaje się jasna. Ale on powtarza: "Nie lękajcie się, wiem, że szukacie Jezusa ukrzyżowanego". Nigdy tak jak dzisiaj nie musimy podążać za Jezusem ukrzyżowanym, który zmartwychwstał. Śmierć papieża prowadzi nas nie tyle do grobu, co do życia, które się nie kończy. Dla wiernych prawosławnych śmierć w Wielkanoc jest najpiękniejsza, bo już naznaczona światłem zmartwychwstania.
W ciszy śmierci rozbrzmiewają gesty papieża, te ostatnie. Przede wszystkim jego życie dla Kościoła ludu, tego zgromadzonego w Wielkanoc na placu św. Piotra i tego daleko, na całym świecie. Żył dla ludu bez granic i lud Boży będzie o nim pamiętał. Jak możemy nie pamiętać jego słów w środku pandemii, gdy samotny na Placu Świętego Piotra spojrzał na przygnębiony, rozproszony, chory lud? Pamiętam również, jak w czasie pandemii okazał się przyjacielem nauki i medycyny, nie uwikłanym w przesądy, które dotykały różne kręgi chrześcijańskie. W Bazylice św. Piotra powiedział:
"Początkiem wiary jest świadomość, że potrzebujemy zbawienia. Nie jesteśmy samowystarczalni, sami; sami toniemy: potrzebujemy Pana jak starożytni żeglarze gwiazd. Zaprośmy Jezusa do łodzi naszego życia. Przekażmy Mu nasze lęki, aby mógł je pokonać. Podobnie jak uczniowie doświadczymy, że z Nim na pokładzie nie grozi nam żadna katastrofa. Taka jest bowiem moc Boga: obracać wszystko, co nam się przydarza, w dobro, nawet złe rzeczy. On przynosi ukojenie naszym burzom, ponieważ z Bogiem życie nigdy nie umiera".
Był wielkim świadkiem chrześcijańskiej nadziei, zwłaszcza dla najuboższych, ponieważ trzeba powiedzieć, że ten papież urzeczywistnił Kościół ubogich, nie pomocy ubogim, ale stawiający ubogich w samym centrum Kościoła. To nie był przypadek, że jego ostatnim wyjściem z Watykanu, będąc już bardzo chorym, było odwiedzenie w Wielki Czwartek więźniów w rzymskim więzieniu Regina Coeli, aby umyć im nogi (symbolicznie, ponieważ nie mógł już tego zrobić fizycznie).
Papież migrantów przeciwny wszystkim murom, potępił z Lampedusy i Lesbos globalizację obojętności. Z tego powodu również nie cieszył się zbytnią sympatią, wręcz spotykał się z nienawiścią czy kpiną. Utwierdził nas w swojej miłości do ubogich i peryferii.
Papież migrantów przeciwny wszystkim murom, potępił z Lampedusy i Lesbos globalizację obojętności. Z tego powodu również nie cieszył się zbytnią sympatią, wręcz spotykał się z nienawiścią czy kpiną. Utwierdził nas w swojej miłości do ubogich i peryferii.
Franciszek czuł, że nadeszła godzina Kościoła, jedynej łodzi, która może uratować świat nieludzkości. I natychmiast, jak tylko został wybrany, zaprosił swój lud do wyjścia: oto Evangelii gaudium, manifest jego pontyfikatu:Evangelii gaudium, manifest jego pontyfikatu:
"Kościół 'wychodzący' jest wspólnotą uczniów-misjonarzy, którzy podejmują inicjatywę, którzy angażują się, którzy towarzyszą, którzy przynoszą owoce i świętują. "Primerear - podejmujący inicjatywę": wybaczcie mi ten neologizm".
Tak wiele można by o nim powiedzieć w tej godzinie, w której, podobnie jak kobiety przy grobie Jezusa, ogarnia nas lęk o przyszłość, smutek z powodu śmierci papieża, ale także w chwili, w której Ewangelia zaleca nam wierność wielkiej radości: tej, którą Franciszek głosił od samego początku, tej wielkanocnej, tej, która nie jest zdominowana przez strach, przez pesymizm.
Papież Franciszek żyje w swoim Panu i dziękujemy Bogu za tak piękne lata spędzone z nim, nauczycielem wiary i życia, przewodnikiem nadziei, przyjacielem ubogich, przekazicielem radości Ewangelii.
Papieżu Franciszku, módl się za nami!